LUBLIN I OKOLICE
28-29 MAJA 2013
W wycieczce wzięli udział uczniowie klas III – VI. Aura nie sprzyjała nam tylko do południa pierwszego dnia, kiedy zwiedzaliśmy tereny Jana Kochanowskiego. W Czarnolesie gościliśmy w muzeum poznając biografię i twórczość tego wybitnego polskiego poety. Ściany pokojów obfitowały we fragmenty twórczości m.in. Horacego, Dmochowskiego, Krasickiego, Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Leśmiana czy Mirandoli, jak również samego Kochanowskiego.
Każde pomieszczenie swoim wystrojem ukazywało kolejne etapy z życia poety. Doskonałe dopełnienie stanowiły obrazy oraz wspaniałe gobeliny. Już w holu zobaczyliśmy stół z marmurową mozaiką oraz renesansowe drzwi z herbem Korwin i inicjałami JK – jedyny oryginalny przedmiot z dworu Kochanowskiego, na którego gruzach mieści się teraz neogotycka kaplica.
Wyeksponowane zostały również prace poety, m.in. przekład Psałterza Dawidów, Fraszki, Treny, Szachy. Ogromne wrażenie zrobiła kopia obrazu Matejki Kochanowski nad trumną Urszulki oraz gobelin Krystyny Czarnockiej Treny przedstawiający drzewo śmierci w otoczeniu czarnych ptaków, a po bokach fragment Trenu VIII.
Oszklony gabinet Kochanowskiego ukazuje obraz z codziennego życia poety przedstawionego w otoczeniu żony Doroty z Podlodowskich oraz dwóch córek. Gospodarz siedzi w słynnym czarnym czarnoleskim fotelu.
Na koniec zobaczyliśmy obraz Karola Millera Odwiedziny w Czarnolesie przedstawiający poetę wraz z rodziną i dworem oczekujących na przybycie Jana Zamoyskiego.
W strugach deszczu przeszliśmy do piwnic dworku, aby obejrzeć wystawę Rzeczpospolita Babińska przedstawiającą poetę w otoczeniu takich sław, jak: Mikołaj Rej, Andrzej Trzecieski, Andrzej Frycz Modrzewski, Stanisław Orzechowski, Jan Łaski, kronikarze Marcin Bielski, Bartosz Paprocki.
Druga wystawa została zatytułowana Mały Wawel. Tutaj również zebrała się sama elita, tle że królewska. Poeta wręcza tekst Satyra Zygmuntowi Augustowi zasiadającemu w towarzystwie Anny Jagiellonki, za nimi królowa Bona, Barbara Radziwiłłówna, zaś z boku sławny Stańczyk.
Pora ruszać do Lublina. A tutaj przywitało nas słoneczko. Na początek Zamkowe Wzgórze z herbem Lublina – kozłem opierającym się o winną latorośl. Zwierzę ma symbolizować kozę, która wykarmiła swoim mlekiem grupę dzieci po napadzie tatarskim. A skąd w herbie przedstawiciel męski? No cóż, pomyłki się zdarzają:) Z uwagą słuchamy jak wielką rolę odegrał Lublin w historii naszego kraju i wszyscy doskonale potrafią podać datę aktu Unii Polsko – Litewskiej (1 lipca 1569)
Szybciutko schodami w górę na basztę i podziwiamy piękną panoramę miasta słuchając jego ciekawej i bogatej historii. Uczniowie najbardziej zapamiętali schody, których pokonanie wydawało się niemożliwe … chyba czas najwyższy odejść od komputera na korzyść joggingu.
Kolejny punkt programu stanowił Plac po Farze, gdzie do połowy XIX w. stał kościół p.w. św. Michała Archanioła ufundowany przez Leszka Czarnego.
Szybki skok do Muzeum na Zamku oferującego około 170 tysięcy eksponatów, jednak naszym milusińskim najbardziej spodobała się „czarcia łapa” oraz legenda związana z jej powstaniem. Ci mniej bojaźliwi postanowili się przekonać czy w nich płynie czarcia krew…
Po czarcich legendach najwyższa pora … do kościoła. Przeszliśmy więc do Archikatedry lubelskiej mijając po drodze kamień nieszczęścia. Tutaj też znalazło się kilku śmiałków chcących sprawdzić prawdziwość legendy o kamieniu będącym niegdyś podstawą pod pień dębowy na placu Straceń. Później przeniesiony na plac przy ul. Rybnej został uznany za źródło nieszczęść w wyniku licznych związanych z nim historii, poczynając od psów, które zdechły po zlizaniu z kamienia zupy, poprzez spalenie zbudowanej na nim piekarni, aż po niedokończony ze względu na brak funduszów kościół, gdzie kamień miał posłużyć do budowy ołtarza.
Dość o nieszczęściach, przejdźmy do wspaniałej Archikatedry – wnętrze jest rzeczywiście fascynujące. Mieliśmy okazję zobaczyć wierną kopię Całunu Turyńskiego. Ściany katedry zdobią liczne freski przedstawiające sceny z Pisma Świętego. W ołtarzu bocznym widnieje obraz Matki Bożej Płaczącej, na którym pojawiły się krwawe łzy, co uznano za „cud lubelski”. Głównym punktem programu była zakrystia akustyczna, w której rozmawialiśmy szeptem mówiąc dosłownie do ściany, a nasze słowa były słyszane tylko w przeciwnym narożu. Bardzo podobała się nam także sala, której sklepienie przedstawia malowidła w trójwymiarze – chodząc wokół widać, jak sceny się poruszają.
Mieliśmy również możliwość podziwiania Bramy Krakowskiej będącej siedzibą Muzeum Historii Miasta Lublina, gdzie można znaleźć zabytki archeologiczne, wydawnictwa okolicznościowe, dokumenty, druki reklamowe firm czy pieczęcie związane z lubelskim przemysłem. Po drodze mijaliśmy przepiękne kamienice – każda inna, niepowtarzalna i skrywająca własną historię.
Poznaliśmy też historię Lublina w wersji multimedialnej. Było to możliwe dzięki wizycie w Piwnicy Pod Fortuną. Niezapomniany klimat zapewniały hologramy, pokazy multimedialne, a także tradycyjne eksponaty i malowidła ścienne. Dużym zainteresowaniem cieszył się nadjeżdżający pociąg, przed którym uciekaliśmy.
Pierwszy dzień zakończyliśmy smacznym posiłkiem i spacerem po okolicy. Kolejnego dnia pogoda nie spłatała nam psikusa – cały czas świeciło słoneczko i wiał przyjemny wiaterek.
Najpierw wybraliśmy się na spacer pięknymi alejkami zespołu pałacowo – parkowego książąt Czartoryskich w Puławach. Usłyszeliśmy wzruszającą opowieść o bohaterach rzeźby z białego marmuru – Tankredzie i Kloryndzie, bohaterach poematu „Jerozolima wyzwolona”. Mężczyzna zabija ukochaną w bitwie o Jerozolimę nie rozpoznając jej zakrytej zbroją. Dziewczyna umiera w jego ramionach prosząc o chrzest.
Uczniowie osobiście przekonali się jakie rozrywki towarzyszyły szlachcie w XVII wieku; niestety nie miały one szans z dzisiejszą technologią…
Zobaczyliśmy też, gdzie nasza rzeka narodowa – Wisła ma swoje koryto.
Wszystkim spodobały się Schody Serpentynowe, na których rowerzyści ponoć czynią cuda
Podziwialiśmy liczne domy i altany w różnorodnych stylach stanowiące swoisty hołd dla poszczególnych krajów, jak np. Chiny czy Grecja. Domek Grecki zachwyca monumentalnym czterokolumnowym portykiem, a Altana Chińska służyła kiedyś do parzenia i picia herbaty.
Schody Angielskie troszkę nas zadziwiły … brakiem schodów, jednak po wczorajszych wspinaczkach nikomu to nie przeszkadzało. Schody te łączą część górną i dolną parku i stanowią jeden z najstarszych elementów znajdujących się tutaj.
Po pożegnaniu z Puławami ruszyliśmy do Janowca. Tutaj zobaczyliśmy ruiny renesansowego zamku zbudowanego przez Firlejów. Zamek ten był ufortyfikowany i służył celom obronnym dla mieszkańców całej wsi. Niestety najazd Szwedów doprowadził to miejsce do ruiny, a zamek odbudowano już w stylu barokowym.
Odwiedziliśmy muzeum historii zamku; wysłuchaliśmy opowieści przyglądając się barwnym fotografiom, makietom i eksponatom. W podziemiach zaś obejrzeliśmy wystawę chińskiej porcelany Fajans Holenderski – z prywatnej kolekcji pana Jędrzeja Jaworskiego.
Rozbiegliśmy się też po krużgankach podziwiając piękne widoki na zielone pola zastępujące okna w ruinach. Była to też świetna okazja do porobienia licznych zdjęć.
Następnym etapem zwiedzania Janowca był dwór barokowy, w którym dowiedzieliśmy się, jak wyglądał typowy dwór ziemiański z lat 70tych XVIIIw.
Ostatni etap zwiedzania muzeum stanowił XIX wieczny Spichlerz z Podlodowa z wystawą etnograficzną przedstawiającą życie prostych ludzi, którzy trudzili się różnymi zawodami prowadząc między sobą handel wymienny. Obejrzeliśmy więc: sztukę ludową, rzemiosło, transport wodny czy rybołówstwo.
Pora kończyć nasze wojaże, jeszcze tylko obiad i do domu. Wycieczka była udana, teraz pozostają wspomnienia.
Pozostałe zdjęcia dostępne tutaj: https://spbaby.edupage.org/photos/?photo=album&gallery=259
Opracowanie strony – Katarzyna Korytkowska